piątek, 18 października 2019

Czy fotografia analogowa jest droga?

Tak jak ciągnie wilka do lasu tak i starych fotografów zawsze będzie ciągneło do ciemni. Prawda, obróbka cyfrowa nie wymaga przygotowań, wielu sprzętów, aż takiej dokładności i takiej uwagi bo zawsze można wrócić do oryginalnie zapisanego pliku lub choćby kilka operacji cofnąć. Jednak to praca w ciemni daje, przynajmniej mi, więcej satysfakcji. I tak, po raz kolejny wracam do analogowej fotografii. W sumie ciężko to nazwać powrotem, bo nigdy nie zarzuciłem fotografii analogowej, nigdy nie wyprzedałem analogowych aparatów.

Porst CR-7, brandowana dla Niemiec Fujica AX-5
Ostatnio zauważyłem, że coraz mniejszą barierę stanowi dla mnie język i czytam oraz oglądam materiały w internecie w języku angielskim i rosyjskim, rozumiejąc wszystko bez większych trudności. Dzięki temu mam pełniejszy ogląd tego, co się dzieje na świecie z analogową fotografią. W ostatnich latach po chwilowym spadku popularności, do łask wracają klisze. Początkowo, kiedy do użytku weszły aparaty cyfrowe, wydawało się że "cyfra" wyprze z rynku całkowicie "analogi". Tym bardziej że aparaty cyfrowe stawały się coraz lepsze i taniały. Wiele firm produkujących klisze zmniejszały lub całkowicie rezygnowały z produkcji, w tym wszystkim znany Kodak zmniejszył asortyment. Od 2010 roku rynek materiałów analogowych powoli się restrukturyzował. W 2015 roku widać powrót popularności materiałów analogowych. Wystarczyło 10 lat, żeby materiały analogowe wróciły do łask. I bardzo fajnie, że oprócz aparatów cyfrowych możemy cieszyć się fotografią analogową.
Teraz przejdziemy do tytułowego pytania: czy fotografia analogowa jest droga?
Oglądając różne filmy na youtube.com trafiłem na ciekawy film Dymitra Morozowa, przedstawia on swoje wyliczenia wedle których wychodzi na to że fotografia analogowa jest tańsza od cyfrowej. Co prawda w Federacji Rosyjskiej struktura cen jest nieco inna, jednak po przeliczeniu wszystkiego w naszych warunkach wyszło na to że ów Rosjanin ma rację. Ale jak, przecież zdjęcia aparatem cyfrowym są za darmo?
No tak, ale sam aparat nie jest. Należy policzyć jego amortyzację, dlatego że cyfrówki wieczne nie są. Po pięciu czy siedmiu latach naprawa jest nieopłacalna i trzeba kupić następny aparat. Wiem coś o tym, naprawiałem ile się dało Nikona D50, którego miałem od 2006 roku. Niestety, kolejny element, który się zepsuł, przekracza już opłacalność naprawy. Dymitr policzył zakup aparatu, Paweł Kosenko rozwinął temat o zakup, użytkowanie przez np. dwa lata, następnie zmniejszenie ceny zakupu po sprzedaży aparatu. Tak czy siak cenę całego procesu należy policzyć razem ze sprzętem. Analogowe aparaty są w dzisiejszych czasach dużo tańsze.
Ja osobiście policzyłem to nieco inaczej, na przykładzie mojej sytuacji. Posiadam starą lustrzankę cyfrową, która nie ostrzy, bo zespuł się czujnik autofocusa, aparat oprócz tego wygląda już na mocno zużyty, bo też nie oszczędzałem go nigdy. Należałoby kupić już następny aparat. Wcześniej pozbyłem sie też obiektywów systemu Nikona do tego aparatu. Należałoby odbudować zestaw, przynajmniej stały obiektyw standardowy, szeroki, portretowy lub krótkie tele- i jakiś teleobiektyw rzędu 300 mm, ewenutalnie adapter do obiektywu M42, przy czym ostrzenie analogowymi obiektywami w cyfrówce, czyli bez dalmierza klinowego czy rastra mikropryzmatycznego jest katorgą.

Zdjęcie matówki analogowego aparatu,
 w środku dalmierz klinowy, dookoła raster mikropryzmatyczny
Oprócz tego mam małoobrazkowy aparat analogowy z zestawem obiektywów.
Stałoogniskowe:
28 mm /1:2,8
50 mm /1:1,2
135 mm /1:2,8
Zmiennoogniskowe:
35-70 mm / 1:3,5-4,5
75-200 mm /1:4,5
Jeślibym nie posiadał zestawu analogowego, pewnie byłbym w stanie taki zestaw kupić powiedzmy za 1000-2000 zł.
Obiektywy są półałtomatyczne (nastawy manualne, preselekcja przysłony, preselekcja czasu) bez autofocusa. Kupując cyfrówkę nie ma opcji kupić bez autofocusa, więc do porównania bierzemy aparaty wyposażone w automatyczne ostrzenie.
Najtańsze body lustrzanki cyfrowej to około 2000 zł, można oczywiście kupić taniej, ale jeśli dodamy kartę pamięci, to możemy uznać, że właśnie taką kwotę należy brać pod uwagę. Dodatkowo uczciwie podchodząc do tematu i wiedząc że wielkość matrycy lub materiału światłoczułego wpływa na zakres dynamiczny, należy wybrać aparat z pełną klatką, taki będzie kosztował od około 4500 zł.
Obiektywy do lustrzanki Nikon na podstawie wyników w wyszukiwarce Google:
28 mm /1:2,8 - 762 zł
50 mm / 1:1.2 - 5200 zł
135 mm /1:2,8 - 5950 zł
W zumach ciężej o odpowiedniki więc wybieramy podobne obiektywy:
Nikon NIKKOR Z 24-7 0 mm f/4 S - 3206 zł
Nikon AF-S NIKKOR 70-200 mm f/4G ED VR - 4769 zł
Ceny, które na szybko wyszukałem, można pewnie nieco uszczuplić szukając tańszych zamienników w Sigmie czy Tamronie, jednak w przypadku analogowego aparatu zestaw mam jednakowej japońskiej jakości, kupując nowy sprzęt chciałbym żeby był to zakup na lata.
Podsumowując zakup, system kosztowałby w takim przypadku 19 887 zł za obiektywy i ten zakup można uznać za bezterminowy, obiektywy odpowiednio szanowane raczej będą wieczne. Do tego dodajmy jeszcze aparat, który należy rozpatrywać jako coś co istnieje w okresie gwarancji, lub jako wartość która się zmniejsza wraz z zużyciem. Gwarancja standardowa dla Nikona to 24 miesiące. Można gwarancję rozszerzyć w różnych sklepach np. do 5 lat. I uznajmy, że żywotność tego sprzętu jest właśnie taka. To daje nam 21 887 w przypadku taniego body, 24 387 w przypadku pełnoklatkowego body. Jeśli więc wydamy nawet kwotę 1887- 4387 zł na aparat analogowy z zestawem obiektywów, to pozostałe 20 000 zł zostaje na materiały. Czyli biorąc pod uwagę 25 zł za wywowyłacz na 10 klisz czarno-białych  (ID11), 30 zł za utrwalacz na 18 klisz, 24 zł za kliszę HP5 Plus którą należy uważać za średnią w cenie, ale dobrej jakości błonę czarno-białą, wychodzi jedna wywołana błona w cenie 2,5 zł + 1,66 zł + 24 zł = 28,16 zł. To z kolei oznacza, że za pozostałe 20 000 wywołamy ponad 700 takich klisz, przez okres pięciu lat wychodzi ponad 140 błon rocznie. Oczywiście należałoby policzyć mniej klisz, więcej papieru i więcej pracować w ciemni lub policzyć skaner, którym będziemy digitalizować filmy. Można też policzyć filmy kolorowe, przy czym nie wiem, czy odważyłbym się oddawać filmy do zakładu, ponieważ jakość obróbki mocno spadła, a ceny bardzo wzrosły. Najpewniej około 1000-2000 zł dałbym za procesor do obróbki filmów. Wtedy trzeba by było też policzyć koszt zakupu i obróbki diapozytywu lub negatywu i skanera.
Na podstawie powyższych wyliczeń można jednak wyciągnąć wnioski, że fotografia analogowa może nie jest tania, ale zdecydowanie jest tańsza od cyfrowej. Wiemy już też, że aby zacząć, nie trzeba wydawać od razu dużych pieniędzy.

Ilford HP5 Plus to jeden z moich ulubionych negatywów

Na pewno można powiedzieć, że analogowa fotografia uczy pokory, cierpliwości i zmusza do myślenia, od momentu naciśnięcia spustu bowiem cały czas analizujemy wszystkie parametry środowiska i zastanawiamy się, czy było optymalnie. Czy dało się zrobić lepiej. Na pewno więcej uwagi przywiązujemy do każdego naciśnięcia spustu migawki, a obraz powstaje tam gdzie powinien, czyli najpierw w głowie fotografa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz